poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Dominik i Wielkanoc

Dominik przeżył trzy niezwykle intensywne dni. W Wielką Sobotę pojechał z mamą, Babcią Agnieszką i Dziadkiem Jurkiem poświęcić jajka. Pierwszy dzień świąt spędziliśmy u Babci Halinki i Dziadka Włodka, gdzie oprócz doskonalenia sztuki stania, Dominik uczył się także chodzenia. Przymierzył też nową czapeczkę, którą dostał od Babci Halinki.

Drugi dzień świąt spędziliśmy na wsi u babci Agnieszki i Dziadka Jurka.

Dominik dostał kolejny prezent- tym razem wóz policyjny, pełen najróznieszych niespodzianek. Dzięki temu podarunkowi udało się utrzymać Dominika w jednym miejscu dłużej niż 15 minut.

Poszlismy także na długi spacer wiejskimi drogami...

... ćwiczyliśmy chodzenie...
... Dominik poznał się w końcu z ciotecznym rodzeństwem- Olą i Adrianem...
.... oraz Tiną...

... sfotografował się wreszcie z obojgiem rodziców naraz ...

... i całą rodzinką...

... a na koniec wizyty męczył Dziadka Jurka...

... co jak widać nic ...

...a nic maltretowanemu nie przeszkadzało...


Z tego wszystkiego babcia Agnieszka mało co nie umarła ze śmiechu.

Na koniec tej krótkiej opowieści o pierwszej Dominikowej Wielkanocy chcieliśmy podziękować Babciom za tak udane i przesmaczne święta Wielkanocne.
Dziekujemy też Babci Irence za niezwykle pomysłową i wzruszającą kartkę świąteczną i zyczenia.


piątek, 17 kwietnia 2009

Dominik i Perpetuum Mobile

Dominik stał się małą, ale za to niezwykle prężną kulą energii. Ładuje swoje akumulatory 2 razy dziennie kładąc się na krótką drzemkę, po czym po przebudzeniu znowu nabiera niespotykanych obrotów. Wszelkie przejawy odmowy na jego zachcianki spotykają się z falą głośnego niezadowolenia w postaci płaczów i pisków.
.
Zwykle chodzi o to, aby pomóc Dominikowi wstać i postawić go przy kanapie, względnie wyruszyć z nim w niekończącą się wędrówkę po mieszkaniu. Sztuka chodzenia kryje dla Dominika coraz mniej tajemnic. Stawia nóżki maszerując jak oficer, niezwykle dumny z nowonabytej umiejętności. Po takiej wycieczce posadzenie go spotyka się ze spazmem złości, bowiem jak zwykle jest mu mało. Wniosek z tego wypływa jeden- najlepiej zdecydować się na dziecku w wieku lat 20, gdy dysponuje się jeszcze zapasami własnej energii, zdolnej by nadążyć za takim małym szkrabem. Ufff...